Motylarnia jest obecnie zamknięta, zapraszamy do naszego drugiego punktu w Helu

Pięć książek dla motylolubek

Motyle są piękne, kolorowe i tajemnicze, a ich życie jest pełne ciekawych zjawisk i zachowań. Książki o motylach umożliwiają poznanie ich różnorodności, sposobu życia oraz roli w ekosystemie. Zgłębiając się w lekturę książek o motylach czytelnicy dowiadują się również o przyczynach wymierania niektórych gatunków. 

Książki o motylach to nie tylko źródło wiedzy dla entomologów, ale również dla miłośników tych pięknych owadów. Sprawdź, które książki dla miłośników motyli najlepiej opowiadają o tych niezwykłych istotach – poznaj 5 ciekawych pozycji stworzonych przez autorów z całego świata, po które warto sięgnąć.

Dzięki ogromnej wiedzy i doświadczeniu Pana Adama Kaplera możemy Wam przedstawić treści, dzięki którym możecie poszerzyć swoją wiedzę na temat motyli.

Ekspert o wymierających gatunkach motyli 

Josef H. Reichholf. 2020. „Motyle. Opowieść o wymierających gatunkach”. Wyd. Uniw. Jagiellońskiego, Kraków.

Książki dla miłośników motyli

Reichholf to człowiek-instytucja. Przez dekady kierował kolekcją kręgowców bawarskiego Muzeum Zoologii. Zasłynął jednak jako niestrudzony popularyzator, autor dziesiątek książek dla nie-fachowców, o rozmaitych grupach zwierząt. Właśnie za upowszechnienia wiedzy wśród młodzieży otrzymał nagrodę Greuterów i medal Treviranusa. Czysto literackie walory jego prac doceniła Niemiecka Akademia Języka i Literatury przyznając mu nagrodę im. Z. Freuda.

Niestety „Motyle. Opowieść o wymierających gatunkach” to dzieło bardzo nierówne. Czytając ją czuje taki sam smutek oraz irytację jak podczas wizyty u niewidzianego od kilku miesięcy dziadka, słysząc jak błyskawicznie postępuje demencja, jak dziadków mnóstwo ważnych spraw umyka, drugie zaś kłębią się w umyśle i na języku bez ładu i składu.

Najwspanialsze są – jak to zwykle bywa u seniorów – wspomnienia z wczesnej młodości. Czuje się prawdziwą pasję, a narracja zachowuje sens. Także wytyczne odnośnie ochrony motyli oraz całych ich środowisk pozostają cenne przy planowaniu działań ochronnych.

Błędem niewątpliwie było umieszczenie długiego rozdziału o zasadach nazewnictwa biologicznego w drugiej części pracy, poświęconej wymieraniu łuskoskrzydłych. Taki rozdział przydałby się we Wstępie do pracy popularno-naukowej. Gdybyż jeszcze Reicholf pisał go kilka albo kilkanaście lat temu! Albo gdyby jakiś redaktor znał się na przyrodzie i go poprawił! Niestety starcze zmiany w mózgu sprawiły, że część która miała być podsumowaniem doświadczeń całej kariery systematyka i kuratora kolekcji, podanym w łatwo strawnej, zrozumiałej dla laików postaci, stała się jakimś bełkotem. Badania terenowe, na jakie powołuje się autor, alarmując o zaniku motyli i ciem prowadzono na jednym, jedynym stanowisku w Bawarii. Trochę za mało by wyrokować o zanikaniu ciem i motyli w skali całej Europy, abstrahując od fundamentalnych różnic między obszarami chronionymi a niechronionymi, dawnym RFN a NRD czy między wsią a miastem.

Seria KOLEKCJONER

David Carter 1993. „Motyle”. Seria KOLEKCJONER. Wiedza i Życie, W-wa.

rodzaje egzotycznych motyli

Wkrótce minie 30 lat od ukazania się polskiego przekładu klasycznego atlasiku D. Cartera z serii KOLEKCJONER. Przez te trzy dekady tysiące Polek i Polaków wypoczywało w Azji Południowo-Wschodniej, na Kubie i w Ameryce Południowej, wreszcie w subsaharyjskiej Afryce. Mogły tam obserwować na żywo ogromne motyle dzienne i bajecznie kolorowe ćmy tropików, nierzadko wielkie jak drobne ptaki Polski. Od kilkunastu lat działają w Polsce wspaniałe motylarnie, gdzie można obcować z tymi ślicznymi owadami niezależnie od pory roku. Powstały też pierwsze, krajowe fermy motyli egzotycznych, kupowanych dla uświetnienia różnych uroczystości. Tymczasem książek prezentujących po polsku szerokiemu gronu odbiorczyń urodę i przystosowania tropikalnych motyli praktycznie nie ma! Wiele jest atutów „Motyli” Cartera. Przede wszystkim wyraźne fotografie setek gatunków wraz z mapkami ich zasięgów geograficznych. Do tego krótkie, ale bardzo treściwe opisy prezentowanych łuskoskrzydłych. Także rozdziały wprowadzające do właściwego atlasu budzą zachwyt. Minimum słów a maksimum treści! Nader pouczające pozostają ryciny odnośnie cyklu życiowego motyli oraz różnorodności kształtów, kolorów i przystosowań kolejnych stadiów rozwojowych: jaj, gąsienic, poczwarek, wreszcie stadiów uskrzydlonych. Bardzo ciekawy jest także przegląd motyli typowych dla poszczególnych krain zoogeograficznych, nie do końca odpowiadających poszczególnym kontynentom.

Motyle na fotografiach – Książki o motylach z ich wizerunkami 

Jarosław Buszko. 2000. „Atlas motyli Polski. Część III. Falice, wycinki, miernikowce”. Grupa IMAGE, W-wa.

motyle pod ochroną

Motyle właśnie urodzie zawdzięczają sympatię jaką budzą mimo szkodliwości gąsienic wielu gatunków. Nic dziwnego, że niemal co roku ukazują się lepsze lub gorsze albumy prezentujące ulotne piękno ich stadiów dorosłych (imagines). Albumy te niemal zawsze prezentują wybrane gatunki tak zwanych motyli dziennych albo większych, Rhopalocera, z niewielką „domieszką” najśliczniejszych czy najbardziej intrygujących ciem jak zmora trupia główka, kilka gatunków pawic i zmroczników. Tymczasem znaczna część łuskoskrzydłych, spotykanych nawet w pochmurne dni, rano lub o zmierzchu to przedstawiciele którejś z trzech rodzin motyli nocnych: miernikowców, wycinek bądź falic. Wśród tej „trójcy” spotkamy szereg najgroźniejszych dla farmerek i działkowiczek szkodników, żerujących na warzywach, drzewach owocowych czy kwiatach. Znajdziemy tu także największych „twardzieli” fruwających jeszcze w grudniu (jak zimowek Agriopis aurantia i przedzimek Operophthera brunata) albo już na przełomie lutego i marca (jak wiosennica porożyca Theria rupicapra). Większość naszych wycinek, falic oraz miernikowców wpisuje się w sterotyp motyla nocnego – brzydszego a mniejszego od jego dziennych kuzynów, jak również wielu „polskich F-16” z rodziny zawisakowatych. Tym niemniej wśród 945 osobników, należących do 424 gatunków, starannie odwzorowanych na 102 barwnych tablicach spotykamy nieco żywych klejnocików naszych widnych nocy i ciemnych dni. Spójrzmy choćby na szmaragdowo zielonego ostrolota kreskowiaka Hylaea fasciaria forma prasinaria! Albo na sudamka szczawiaka Lythria cruentaria, z jego malinowymi pasami na burztynowym tle!

Adam Warecki. 2010. „Motyle dzienne Polski. Atlas bionomii”. Wyd. Kolober, Nowy Sącz. Autor to znany przemyski lekarz-neurolog, biegły sądowy, a zarazem wielki miłośnik motyli swojej małej ojczyzny: Podkarpacia. Zapomniany już dziś termin „bionomia” oznaczać może albo fizjologię ogólną czyli naukę o najogólniejszych prawach życia, albo ekologię ogólną jako naukę o związkach organizmów żywych z całym ich otoczeniem. Atlas to dzieło życia Wareckiego. Zawiera wysokiej klasy makrofotografie praktycznie wszystkich, dziennych motyli Ziemi Przemyskiej i okolic, nawet tych zalatujących do Polski jedynie wyjątkowo, słabo znanych nawet uczelnianym entomologom. Ogromnym atutem tej pracy, nie spotykanym w innych dziełach, może poza zagranicznymi kluczami do oznaczania? są wizerunki wszystkich stadiów rozwojowych dla każdego z gatunków, nie tylko imagines ukazywanych zawsze, lecz również poczwarek, gąsienic i jaj. Dzięki trafnie dobranym powiększeniom i odpowiedniemu oświetleniu czytelnik, a raczej widz, łatwo dostrzeże cechy budowy kluczowe dla ich oznaczenia do gatunku. Drugą zaletą tejże pracy, rzadko spotykaną w innych atlasach łuskoskrzydłych, było wykonanie tych wszystkich zdjęć na stanowiskach naturalnych, a nie okazów trzymanych w niewoli albo eksponatów muzealnych. Dla szeregu motyli wizerunki stadiów rozwojowych opublikowano po raz pierwszy, a pewnie na dekady jedyny w polskim piśmiennictwie, tak fachowym jak i popularno-naukowym. Dodajmy także, że autor wyjaśnia nieco zagadek jak również prostuje pewne mylne sądy, rozpowszechnione w literaturze zoologicznej.

Motyle dzienne – encyklopedia i album motyli dziennych

Tristan Lafranchis 2007. „Motyle dzienne”. MULTICO, W-wa.

największe polskie motyle

W Polsce ukazują się co pewien czas terenowe przewodniki do oznaczania motyli i ciem. O wiele rzadziej wychodzą drukiem tak zwane klucze do oznaczania czyli wydawnictwa papierowe lub elektroniczne, pozwalające precyzyjnie oznaczyć nieznane nam zwierzę do gatunku, oparte na zasadzie kolejnych zawężeń zbioru wynikowego. Jeśli już doczekamy się publikacji klucza do identyfikacji jakiejś grupy owadów, to nierzadko ukazuje się on z mocno ograniczoną liczbą schematycznych ilustracji, bo to by i podnosiło za bardzo koszty wydania, i czyniło klucz mało poręcznym w terenie/trudnym do załadowania na telefonie lub palmtopie. Osobnym problemem w przypadku łuskoskrzydłych pozostaje odróżnianie gatunków identycznych z wyglądu (przynajmniej z naszej, ludzkiej perspektywy), tworzących tak zwane kręgi form (gatunki kryptyczne) w obrębie jednego rodzaju albo gatunki smaczne upodobnione za sprawą mimikry do niespokrewnionych z nimi gatunków trujących dla owadożerców. Dziś takie problematyczne motyle (oraz strawione już rośliny pokarmowe ich larw) oznacza się używając barkodów DNA. W przeszłości jednak uczeni oraz handlarze motylami pracowicie wypreparowywali schwytanym okazom genitalia, po czym z kluczem w ręku oglądali je przez mikroskop, a przynajmniej mocną lupę.

Tristan Lafranchis, Francuz z urodzenia, a Grek z wyboru, to podobnie jak nasz Warecki czy niemiecki Reichholf człowiek-instytucja i człowiek-legenda. Dawny urzędnik ds. ochrony gatunków z południa Francji, potem wieloletni przewodnik po Helladzie, znawca nie tylko motyli lecz także roślin naczyniowych oraz wielu grup kręgowców, postawił sobie za punkt honoru udowodnić kolekcjonerom starej daty i współczesnym barkodowcom, że motyle można oznaczyć do gatunku tylko na podstawie obserwacji wciąż wolnych okazów, okiem uzbrojonym co najwyżej w lupę albo lornetkę. Nie trzeba ani ich usypiać i pracowicie wykrawać genitaliów; nie trzeba też ich mielić albo zbierać ogromne ilości odchodów czy kokonów, by puścić elektroforezę, wystarczy wiedzieć, na jakie szczegóły patrzeć? A jakich obserwacje darować sobie w terenie, w tym palącym upale, gdzie zresztą jest tyle innych, ciekawszych rzeczy do obejrzenia.

Książka zachowuje po(d)ręczny, kieszonkowy format, zawierając zarówno specjalistyczny klucz o kolejnych zawężeniach, jak również 1300 barwnych fotografii, a nawet maciupkie mapki zasięgów poszczególnych gatunków. Niezastąpione dzieło dla turystów odwiedzających Grecję, Azję Mniejszą oraz wyspy Morza Śródziemnego i Atlantyku.